wtorek, 6 grudnia 2011

Coś zupełnie nowego:)

Moja życiowa przygoda związana z rękodziełem zaczęła się właściwie od szycia. Miałam 6-7 lat gdy moja prababcia zdradziła mi kilka tajników szycia :) Pamiętam jak uczyła mnie nawlekać igłę-dla mnie-małej dziewczynki było to olbrzymie wyzwanie, zwłaszcza,że prababcia nosiła wtedy juz okulary-denka od szklanek :) Ale to właśnie dzięki niej do dzisiaj nie mam problemu z tą prozaiczną czynnością. Natchnieniem do szycia stały się oczywiście lalki-moje ukochane wtedy Barbie.Co chwilę 'podprowadzałam' mamie co ładniejsze skrawki materiału, żeby tylko móc uszyć nowa kreację mojej lalce...Potem nadszedł czas szycia bardziej zaawansowanego-czyli na maszynie. Tutaj wielką zasługę z kolei ma moja mama, która cierpliwie pomagała mi radzić sobie z ponad 100-letnią Singer-ką, z doczepionym silniczkiem. Do dzisiaj jeszcze zdarza  jej się szyć na tej maszynie ;) Potem, gdy lalki oddałam młodszej siostrze, szycie poszło trochę w niepamięć-chyba że istniała ku temu potrzeba-zakochałam się wtedy w szydełkowaniu a potem kolejno nadchodziły zauroczenia innymi rękodzielniczymi technikami :) W zeszłym roku wręcz 'zmolestowałam' męża, żeby kupił mi maszynę do szycia. Pozostałam wierna Singer-ce, tyle że nowszej ze sporą ilością ozdobnych ściegów. Maszyna jest dla mnie idealna, ale do tej pory zdążyłam na niej głównie podwinąć jakieś spodnie, zaszyć kilka dziur oraz uszyć firanki. Na artystyczne szycie brak było natchnienia...Az do ostatniego piątku,kiedy to w Empik-u dorwałam książkę "Dekoracje na Boże Narodzenie". Różne książki o rękodziele przeszły przez moje ręce,ale ta chyba jest najbardziej trafiona-opis co i jak i po co przeszyć i jak ma wyglądać-moim zdaniem dla kogoś kto pierwszy raz zabiera się za tego typu szycie jest na prawdę godny polecenia :) Zwłaszcza,że z tyłu ksiażka zawiera dokładne wykroje:) I tak oto powstał właśnie mój pierwszy Anioł-"Tilda". Jest trochę zaspany i-jak widzicie na zdjęciach-również lekko zawstydzony,że został przyłapany podczas sesji zdjęciowej na ziewaniu :) Ten Anioł idealnie obrazuje mój wygląd w pracy w następnym dniu po twórczym dłuuugim wieczorze:) Moje córki go pokochały-mam nadzieję,że i Wam się spodoba i po cichu liczę,że starczy mi czasu na uszycie jeszcze kilku tych wdzięcznych śpiochów ;)


1 komentarz:

  1. Śpioch jest wyjątkowo uroczy! Taki Anioł Nasenny lepszy niż proszek- od samego widoku się ziewa ;)
    Takie lalki są jedyne w swoim rodzaju - sama posiadam uratowaną Tildę Anielicę - wyszperaną na szmatach za zawrotną sumę 50 groszy ;) Nie pojmuję jak można nie szanować ręcznej pracy.

    OdpowiedzUsuń